Płace odbijają po miesiącach wyhamowania w związku z COVID-19 i wracają na ścieżkę sprzed pandemii. W maju wartość przeciętnego wynagrodzenia w przedsiębiorstwach wzrosła aż o 10,1 proc. w porównaniu do zeszłego roku i wyniosła 5637 zł. Rok wcześniej tempo wzrostu wynosiło zaledwie 1,2 proc. rok do roku. Eksperci Personnel Service prognozują dalsze podwyżki – w czerwcu o kolejne 10 proc. rok do roku, natomiast w kolejnych miesiącach na poziomie 8-9 proc. Przedsiębiorstwa chętniej będą też przyjmować do pracy – zatrudnienie zwiększy się o ok. 0,3 proc. w stosunku do roku ubiegłego.
Rynek pracy w związku z pandemią przeszedł w zeszłym roku rewolucję związaną m.in. z przejściem na tryb pracy zdalnej, czasowym zamknięciem zakładów lub ich części czy masowymi zwolnieniami chorobowymi pracowników mających COVID-19. To wszystko wiązało się ze spowolnieniem dynamiki wzrostu wynagrodzeń i zatrudnienia. Powoli jednak wracamy do poziomów notowanych przed pandemią. Na razie duża dynamika wzrostu płac to efekt niskiej bazy, choć trend wzrostowy wskazuje na mocne fundamenty rynku pracy. Z danych GUS wynika, że w maju br. przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5637,34 zł, co oznacza wzrost o 10,1 proc. w skali roku.
– W czerwcu dynamika wynagrodzeń pozostanie na poziomie ok. 10 proc. Jest to pochodna odbicia po COVID-19, ale też rosnącego tempa wzrostu gospodarczego, które jest prognozowane zarówno na ten, jak i kolejny rok. Firmy po chwilowym zastoju i niepewności, zaczynają działać z większym impetem, co przekłada się na tempo wzrostu płac. W tym roku dynamika wynagrodzeń utrzyma się na poziomie ok. 8-9% rok do roku – mówi Krzysztof Inglot, Prezes Zarządu Personnel Service, firmy specjalizującej się w rekrutacji pracowników dla polskich przedsiębiorstw.
Na pracowników czekają nowe miejsca pracy
Dynamika wzrostu płac idzie w parze z rosnącą liczbą nowych miejsc pracy. Optymizm firm po odmrożeniu gospodarki przekłada się na większą skłonność do zwiększania zatrudnienia. Rekordowe plany ma m.in. logistyka, gdzie według raportu CBRE aż 62% firm zamierza powiększać kadrę.
– W maju zauważyliśmy wyraźny efekt zniesienia pandemicznych obostrzeń. Otworzono galerie handlowe oraz sektor HoReCa. To wiązało się z wysypem ofert pracy. Zapotrzebowanie utrzyma się też w kolejnych miesiącach. Czynnikiem, który mógłby odwrócić trend wzrostowy zatrudnienia jest powrót obostrzeń. Na ten moment prognozy mówią jednak, że tej jesieni powrotna fala pandemii nie zamrozi aktywności gospodarczej w takim stopniu jak wcześniejsze lockdowny. To pozwala spodziewać się wzrostu zatrudnienia rzędu około 0,3 proc. rok do roku. Z kolei w 2022 roku ten wzrost powinien być jeszcze mocniejszy i wynieść blisko 0,6 proc. – mówi Krzysztof Inglot.
Ekspert Personnel Service dodaje też, że perspektywy dla rynku pracy pozostają bardzo dobre. Widać znaczący sezonowy wysyp ofert pracy, zwłaszcza w takich sektorach jak gastronomia, turystyka czy HoReCa, gdzie pracodawcy narzekają na brak rąk do pracy. To jednak wcale nie oznacza, że pracownicy w tych sektorach mogą liczyć na znaczące podwyżki płac, przewyższające aktualne wzrosty.
– Branże, które najmocniej ucierpiały w czasie pandemii wstają teraz z kolan. Są mocno zapożyczone, bo zmagały się z ogromnymi kosztami, które musiały ponosić nawet wtedy, gdy nie mogły funkcjonować. Dlatego nie jest to moment, w którym mogą w znaczący sposób podnieść wynagrodzenia. Oczywiście, pracownicy mogą liczyć na wyższe pensje niż w 2019 roku, ale nie będą to podwyżki przewyższające aktualny wzrost płac, choć tego mogliby oczekiwać pracownicy w związku z dostrzegalnym deficytem kadrowym – podsumowuje Krzysztof Inglot.
Źródło: Personnel Service